Lato w Polsce bywa kapryśne, zdarzają się dni, kiedy aura bardziej przypomina tę jesienną, niż letnią, jest chłodno, pochmurno, deszczowo… Wtedy zupełnie zapominam o tym, jaką właściwie porę roku mamy… Na szczęście zazwyczaj po takich chłodniejszych okresach przychodzi pora na prawdziwe, afrykańskie upały. Bardzo lubię ciepłą, słoneczna aurę jednak mimo to pamiętam o zachowaniu zdrowego rozsądku – choć słońce jest źródłem cennej witaminy D oraz niezawodnie poprawia nastrój, może też przysporzyć wielu problemów i niemiłych dolegliwości, szczególnie tym, którym nie do końca jest po drodze z wysokimi temperaturami i żarem lejącym się z nieba.
Kiedy słupek rtęci dobija do 30 stopni lub przekracza tę granicę, staram się pozostać w domu, przynajmniej w godzinach popołudniowych. Jeśli muszę już wyjść, nigdy nie zapominam o nakryciu głowy, okularach przeciwsłonecznych oraz przewiewnym ubraniu z materiału przepuszczającego powietrze – dzięki temu skóra może swobodnie oddychać, a przy okazji unikam krępujących plam potu. Zawsze mam ze sobą butelkę chłodnej wody mineralnej – nawodnienie organizmu w czasie upałów jest niezwykle ważne, staram się także nie zapominać o wodzie termalnej, która doskonale chłodzi i odświeża zmęczoną upałem skórę. Pamiętam też o kremach z filtrami chroniącymi skórę przed poparzeniem i innymi nieprzyjemnymi komplikacjami, smaruję nimi nie tylko twarz, ale całe ciało (to bardzo ważne jeśli zakładamy lekką bluzkę przez którą przedostaje się promieniowanie!). Na rynku dostępna jest ich cała masa, dlatego każdy może znaleźć coś dla siebie. Jeśli tylko mam taką możliwość, udaje się w miejsca zacienione, staram się być jak najkrócej narażona na bezpośrednie działanie promieni słonecznych.
Umiar i zdrowy rozsądek zachowuję także na plaży – bardzo lubię się opalać, jednak bez całego tego asortymentu środków ochronnych nie odważyłabym się na przebywanie na plaży. Korzystać z dobrej, słonecznej pogody należy z głową, tylko wtedy może przynieść ona maksimum satysfakcji bez wyrządzania niechcianych szkód.