Jeść mięso czy nie jeść mięsa- oto jest pytanie!

Przez długie lata byłam mięsożercą, nie wyobrażałam sobie nawet kuchni bez mięsa. Co tu ugotować na obiad gdy nie je się mięsa? Jedak tyle teraz się słyszy o tym, że mięsa mają dużo obcych dla nas hormonów, że zwierzęta fasetowane są antybiotykami, sterydami, paszami, które na maksa stymulują nabieranie masy ciała by więcej ważyły i w możliwie najszybszy sposób rosły.
Warunki w których są trzymane niejednokrotnie są w opłakanym stanie. Sama pamiętam jak kiedyś pojechałam do koleżanki, która ma akurat fermę drobiu i jak poprosiłam ją (znamy się prawie 10 lat) żeby pokazała mi jak trzymają te kurczaczki, bo różne rzeczy teraz się czyta, to nie chciała mi pokazać i wymijająco zmieniała temat. Z reszta sama się kiedyś przyznała, że ona tych swoich kurczaków nie je. Jak to jest, że z reguły gdy jakaś firma coś produkuje- np. dżem, jogurty etc. to ci producenci nigdy swoich wyrobów nie jadają. To już samo mówi za siebie.
Najgorsze jest to, że my- konsumenci jesteśmy zmuszeni jeść przecież większość produktów wyprodukowanych przez inne osoby. Mało jest takich gospodarstw domowych które są w pełni samowystarczalne. Kiedyś pracowałam również jeszcze jako studentka w firmie, która produkowała pieczywo do np. pizzy, kebabu, hot-dogów. Byłam tam sekretarką i zajmowałam się wypuszczaniem zamówień. Miałam też duży kontakt z właścicielami. Właściciele mieli wówczas dwuletniego synka. Pewnego dnia ten ich synek złapał za bułkę, która była w koszu przygotowana wśród wielu innych do transportu dla firm, które je później sprzedają po wypełnieniu ich mięskiem, surówką czy parówką. Ależ ta właścicielka podniosła krzyk widząc, że jej dziecko chce zjeść jej wyrób!
W szoku byłam i jestem do dziś. Kobieta miała świadomość, że produkuje kiepskiej jakości jedzenie jednak mimo wszystko puszczała to na rynek. Widząc, że widzę również całą sytuację zażartowała sobie, że to może być groźne. Nie pracowałam tam długo, ciężko mi było z tą świadomością, ale też było troszkę innych negatywnych czynników, które zaważyły na tym, że odeszłam. Ale wracając do tematu, wiemy, że jedzenie produkowane przez inne firmy- tzw półprodukty bądź w ogóle gotowe produkty- są kiepskiej z reguły jakości, ale co z tym mięsem?
Niby białko potrzebne jest, ale przecież mamy je w strączkach, w nabiale. I teraz trzeba przeanalizować co jest zdrowsze. Stosując zamiennik sojowy na białko, znów musimy się liczyć z faktem, że soja mocno modyfikowana, no i przecież średnio smaczna i ciężka. Analizując znów nabiał- nie każdy dobrze trawi mleko, często pojawiają się silne alergie. I jak tutaj być mądrym? Najlepiej chyba sugerować się intuicja, ale ta tez potrafi zwodzić 🙂 gdyby pozwolić ludziom sugerować się tylko intuicją to większość ludzi jadła by za dużą ilość cukrów, bądź fast-foodów.
Organizm czasem nie do końca dobrze podpowiada, podpowiada to co lubi, a często lubi to co ma dużo słodyczy, albo „podkręcaczy” smaku- np. glutaminian sodu. Ja zawsze staram się sugerować tym jak dla mnie pachnie produkt jeszcze bez przypraw i obróbki termicznej, marchew pachnie ładnie, truskawki też, mleko też jest w porządku, ale czy mięsko nie obrobione pachnie dobrze? Wątpię. Tym bardziej po dwóch dniach, wówczas w ogóle mnie odrzucam. I ten fakt coraz mocniej wpływa na moją decyzję odnośnie spożywania mięsa. No i ta świadomość tych złych warunków… ehhhh, chyba nadchodzi zmiana diety 🙂

Dodaj komentarz